14.08.2011 07:35

Londyn-Polska: Longer Way Round - dzień 1

Wyruszam! Ranek 10-go sierpnia jest chłodny, powiedziałbym nawet, że jak na tę porę roku, nawet zimny. Zapakowanie i przymocowanie wszystkich bagaży poszło sprawnie i przed 3.00 jestem gotowy do drogi.Jest jeszcze ciemno kiedy odpalam sprzęta. Przede mną pierwsze 160 km do odprawy promowej w Dover, prom odpływa o 6.00.

Wyliczyłem (a właściwie GPS zrobił to za mnie), że ten odcinek zajmie mi 1h 49 minut. Nie zamierzam gonić na złamanie karku, więc biorę to wyliczenie za dobrą monetę - będę miał czas jeszcze zatankować do pełna przed odprawą, na którą trzeba stawić się na około 30-45 minut przed odpłynięciem promu.

Objuczona Honda
Trasa do Dover o tej porze pusta, nie licząc kilku samochodów osobowych i TIR-ów. Docieram tam w rozkładowym czasie trzęsąc się lekko z zimna (nie ubrałem się zbyt lekko a mimo to ten chłodny poranek dał mi się trochę we znaki). Ciepła kawa na stacji benzynowej rozwiązuje problem i po kilku kolejnych chwilach czekam już na nabrzeżu na pozwolenia wjazdu na prom, przy okazji obserwując wstający na horyzoncie świt. W kolejce oczekujących jestem jedynym motocyklistą i jako rodzynek zostaję puszczony jako pierwszy gdyż muszę jeszcze przymocować motor do pokładu w wyznaczonym miejscu za pomocą specjalnych pasów uniemożliwiających przewrócenie się go w razie ewentualnych przechyłów promu. Odpływamy dokładnie o czasie aby po około dwóch godzinach dobić do Dunkierki.

Zaczyna się drugi etap mojej podróży: Dunkierka - Kautenbach w Luxemburgu. Francja wita mnie ładną pogodą i wszechobecnym zapachem gnojówki lub innego podobnie pachnącego nawozu, którego tutejsi rolnicy z upodobaniem używają do użyźniania gleby :) Ponieważ GPS ma ustawioną trasę omijającą główne drogi, owego zapachu mam pod dostatkiem kiedy przejeżdżam przez kolejne francuskie wioski. Północno-wschodnia Francja i potem zachodnia Belgia nie mają wiele do zaoferowania jeśli chodzi o malowniczość terenu. Drogi przebiegają  w większości przez obszary rolnicze, jest ogólnie płasko i nie ma na czym oka zawiesić. Poza tym, częste ograniczenia prędkości do 50 i 70 km/h plus zakazy wyprzedzania, których zdecydowana większość tutejszych kierowców przestrzega, skutecznie zmuszają do koncentracji i odbierają sporo z motocyklowej frajdy. Po jakimś czasie takiej jazdy zatrzymuję się na łyk wody i wyłączam na chwilę GPS-a. Po ponownym włączeniu okazuje się, że coś dziwnego stało się z zaprogramowaną trasą. Wskazuje co prawda ogólny kierunek, w którym mam się poruszać ale nie daje wskazówek co do kolejnych skrętów. Jadę tak przez chwilę ale po kolejnym skęcie w niewłaściwą drogę daję za wygraną. Na szczęście mam ze sobą mapy Michelina, które przezornie zabrałem jako back-up. Technika - techniką ale nie ma to jak dobra mapa, która ni z tego ni z owego nie zechce się nagle wyłączyć :)

Niepostrzeżenie przekraczam granicę Belgijską. Południowa Belgia jest zdecydowanie ładniejsza od części północnej. Zaczynają pojawiać się wzniesienia i pagórki przez co trasa staje się ciekawsza. Późnym popołudniem docieram do granicy z Luxemburgiem i tu wreszcie znajduję klimaty, na które czekałem. Droga wije się w lasach pomiędzy niewysokimi wzgórzami, pogoda jest idealna - słońce, lekki wiatr i temperatura w okolicach 25 stopni stwarzają świetną kombinację dla motocyklisty. Korzystam więc z niej, rozkoszując się jazdą w tym statystycznie najbogatszym kraju Unii Europejskiej. Jeśli kiedykolwiek będziecie przejeżdżać przez Luxemburg, nie omijajcie trasy Bastogne - Wiltz - Kautenbach i dalej do Vianden. Super widoki i jeszcze lepsze drogi z mnóstwem zakrętów. Może to nie Alpy ale jestem pewien, że wielu fanów dwóch kółek znajdzie tu to, co powoduje, że jazda na motocyklu stała się ich pasją.
Polecam również kemping w Kautenbach, położony w dolinie na obu brzegach przepływającego przez nią strumienia. Miejsce można sobie zarezerwować przez internet, warunki jak na kemping komfortowe, ceny bardzo przystępne (za jedną osobę, motor i namiot zapłaciłem 11.30 euro za dobę).

Za mną pierwsze 700 km. Troszkę zmęczony, szybko rozstawiam namiot i wskakuję do śpiwora. Jutro czeka mnie jazda przez południowe Niemcy i kolejne 700 kilometrów do granicy Czeskiej. Trzeba wypocząć.

P.S.
W galerii kilka zdjęć z Luxemburga. Po powrocie wrzucę również film z jazdy tamtejszymi drogami (trzeba go posklejać z kilku części).

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Longer Way Round
[zdjęć: 22]

Tagi

600 (9), 650 (2), 2012 (2), Adventure (3), Bałkany (3), Bmw (16), cbf (10), CBF 600 (6), CBF 600S (1), Czarnogóra (3), deauville (2), egzamin (1), Europa (2), Francja (2), GS (4), Hiszpania (7), honda (20), Honda CBF 600 (2), kemping (2), motocyklowa (15), niemcy (4), parking (2), poczatki (1), podróze (3), Polska (2), Portugalia (8), R1200GS (3), R1200GSA (11), Turystyka (27), wyprawa (3)

Kategorie