03.02.2010 19:30
Anglia - Polska czyli mój pierwszy daleki przelot :)
Przez te kilka miesiecy skompletowalem takze potrzebne
wyposazenie czyli : sakwy boczne (zdecydowalem sie na wariant
firmy Oxford w postaci lekkich i wytrzymalych sakw sportowych
gdyz niestety koszt firmowych, sztywnych kufrów BMW byl
astronomiczny), tank bag, kufer tylny oraz GPS razem z zestawem
do zamontowania na motocyklu. Nie wspomne tu juz o nowej kurtce
czy butach, choc w ogolnym rozrachunku kosztow rzeczy te zajely
znaczaca pozycje.
Zarezerwowalem bilety na Euro Tunel
i zajalem sie planowaniem trasy.
Moim poczatkowym zalozeniem
byl przejazd w jak najmniejszym stopniu autostradami, bardziej
zas drogami drugiej lub nawet trzeciej kategorii, z powodu checi
zobaczenia jak najwiecej po drodze. Zalozenie szczytne, ktore
jednakze mialo ulec zmianie juz po pierwszym dniu przejazdu. Ale
o tym potem...:)
Jako, ze nie chcialem pedzic do
kraju na zlamanie karku, zaplanowalem poczatkowo dwa noclegi po
drodze - pierwszy w miejscowosci Venlo, na granicy
holendersko-niemieckiej, drugi we Frankfurcie nad Odra, tuz przy
granicy niemiecko-polskiej. Pomysl polegal na tym, iz
spodziewajac sie duzo krotszych i bardziej meczacych
przelotów po drogach w Polsce (chocby z powodu wiekszej
ilosci ciezarówek na waskich drogach i gorszej jakosci
tychze), pokonanie odleglosci od granicy do celu mojej podrozy
(okolo 600 km) pozostawilem na ostatni dzien.
Wyszukalem w
internecie tanie motele w obu lokalizacjach, ale zdecydowalem sie
na razie na rezerwacje tylko w Venlo - nie bylem jeszcze na 100%
przekonany czy bede nocowal w Niemczech czy moze juz po stronie
Polskiej.
Planowanie trasy przebieglo bardzo sprawnie z
uzyciem GPSa motocyklowego firmy Garmin (Zumo 550).
Nadszedl wreszcie dlugo wyczekiwany dzien wyjazdu. Lubie
wszystko przygotowac sobie zawczasu, wiec pakowanie odbylo sie
juz poprzedniego wieczora. Pozostalo jedynie przytroczyc sakwy
boczne, tank bag i tylny kufer do motoru i w droge !! :)
Pierwsze kilka mil uplynelo mi na przywyczajaniu sie do wagi w
pelni zapakowanego motocykla ( do tej pory moje wypady
ograniczaly sie do promienia okolo 200 mil wokol Londynu, nie
mialem wiec okazji obciazyc sprzetu w takim stopniu jak teraz )
oraz do jego reakcji na boczne podmuchy wiatru, który
akurat tego dnia postanowil przybrac na sile. Wyjechalem bardzo
wczesnie rano wiec autostrada w strone Folkestone, gdzie znajduje
sie terminal pociagów kursujacych pod Kanalem LaManche,
byla prawie pusta. Po okolo 20 milach dolaczyl do mnie inny
jezdziec jadacy w tym samym kierunku i reszte drogi pokonalismy
wspolnie, co jakis czas zmieniajac sie na prowadzeniu. Sakwy
boczne trzymaly sie swietnie, nie powodujac koniecznosci znaczego
zmniejszenia predkosci przelotowej, moto prowadzilo sie rowno,
praktycznie jak po szynach, jedynie chwilami podmuchy wiatru
zmuszaly do glebszej kontry.
Jeszcze tylko ostatnie
tankowanie po stronie brytyjskiej i do pociagu ! Jak
mozecie zobaczyc na zdjeciu ponizej, do odprawy przybylem jako
jedyny motocyklista :)
Sama odprawa odbywa sie bardzo plynnie a motocykle
wpuszczane sa na samym koncu, zajmujac ostatni wagon skladu
kolejowego. Prawie w ostatniej chwili przed zamknieciem wagonu
dolaczyla do mnie grupa 4 motocyklistow brytyjskich (sadzac po
minach i zgrabnie zapakowanych sprzetach - starzy wyjadacze), tak
wiec w wagonie bylo razem jedynie 5 motocykli. Po krotkiej
rozmowie i wzajemnym podziwianiu sprzetów, okazalo sie, ze
panowie wybieraja sie na poludnie Francji i zamierzaja dotrzec
tam jeszcze tego samego dnia. Przejazd pod Kanalem trwal okolo
pol godziny wiec ani sie obejrzelismy a juz zyczylismy sobie
szerokiej drogi i kazdy odpalal z niecierpliwoscia swojego
'rumaka' :)
Francjo, witaj !! :)
Chwilke zabralo
mi przestawienie sie z ruchu lewostronnego na prawostronny - nie
mialem z tym jednak wiekszego problemu, jako ze wczesniej
pokonywalem juz trase UK - Polska samochodem. Motocykl pod tym
wzgledem jest bardziej uniwersalny i jazda po drogach
europejskich nie powoduje w tym przypadku lewostronnego
skrzywienia kregoslupa na odcinku szyjnym, spowodowanego ciaglym
wychylaniem sie w lewo przy wyprzedzaniu ciezarówek jak to
ma miejsce w samochodzie z kierownica po prawej stronie:)
Po
stronie francuskiej ruch troszke wzrósl, jednak nie na
tyle by w jakims stopniu wplywac na tempo przejazdu. Pilnowalem
jednak predkosci, jadac w zasadzie zgodnie z przepisami,
pamietajac przestrogi kolegów z pracy odnosnie francuskiej
drogówki, która jest bardzo cieta na przekraczanie
predkosci a szczególnie przez kierowców z
brytyjskimi tablicami.
GPS spisywal sie wzorowo i po
pierwszych 220 km zjezdzalem juz na pierwsze tankowanie w Belgii.
Do tej pory jechalem praktycznie tylko autostrada ale zaraz za
granica belgijsko-holenderska zaczely sie wezsze i bardziej
malownicze drogi lokalne. Planujac taka wlasnie trase przejazdu
nie wzialem pod uwage jednego - a mianowicie faktu, ze na drogach
lokalnych istnieja w wiekszosci ograniczenia predkosci do 60 km/h
oraz, ze poruszanie sie po nich ciezko obladowanym ( przez co
rowniez szerszym ) motocyklem nie sprawia tyle przyjemnosci, co
przelot sprzetem bez wyposazenia. Szybko okazalo sie, ze moj
ambitny plan pokonania tego dnia 500 km bocznymi drogami do Venlo
bedzie ciezki do wykonania. Jako jezdzcowi nie przyzwyczajonemu
do dalekich przelotów, wkrótce zaczely dawac o
sobie znac nadgarstki pracujace bardzo intensywnie przy zmianie
biegów i czestym hamowaniu w gestym ruchu lokalnym.
Musialem w zwiazku z tym robic postoje duzo czesciej niz to
pierwotnie planowalem ( na zdjeciu moj zapakowany sprzet na
jednej ze stacji benzynowych w Holandii ).
Zalozeniem bylo pokonanie odcinka Calais-Venlo w
ciagu maksymalnie 5 godzin, jednak udalo mi sie to dopiero po
ponad 7-miu godzinach.
Do motelu dotarlem zmeczony jak po
przejezdzie przez pustynie Gobi :)) Uznalem, ze nastepnego dnia
nie ma co az tak sie meczyc a poniewaz przejazd przez cale Niemcy
to ponad 700 km, zdecydowalem, ze trase te przejade jednak
autostradami.
Nastepnego dnia, po zjedzeniu tzw.
continental breakfast w hotelu i zaplaceniu za nocleg skierowalem
sie wprost na autostrade w kierunku Dusseldorfu. Wybór byl
trafiony bo trzeba pamietac, ze na autostradach niemieckich
ograniczenia predkosci obowiazuja bardzo sporadycznie. Przy
przelotach autostradowych moje BMW pokazalo do czego tak na
prawde zostalo stworzone :) Wspomne jedynie, ze po pokonaniu tego
dnia 730 km ( w porownaniu do 500 z dnia poprzedniego ) zszedlem
z motoru niemal tak swiezutki jak na niego wsiadlem :)
Planowalem, ze przejazd przez Niemcy zajmie mi okolo 7-8 godzin,
okazalo sie jednak, ze trwalo to tylko nieco ponad 5 i to tylko
dlatego, ze moja predkosc byla ograniczona przez bagaz, ktorego
nie chcialem po drodze zgubic :) Moja decyzja o nierezerwowaniu
noclegu we Frankfurcie nad Odra okazala sie rowniez trafiona,
gdyz na granicy polsko-niemieckiej zameldowalem sie juz okolo
godziny 14-tej, tak wiec mialem sporo czasu do zmierzchu i tego
dnia pokonalem kolejne 300 km po polskich drogach, pozostawiajac
ostatni, 300 kilometrowy odcinek mojej podrózy na kolejny
dzien.
Rezultat tego dnia : 1030 km !!
Kolejny dzien powital mnie piekna pogoda wiec
moje tempo bylo spacerowe - rozkoszowalem sie po prostu jazda
przez piekna polska ziemie, zatrzymujac sie tylko raz na
tankowanie. Do domu dotarlem poznym popoludniem.
Pierwsza czesc mojej 'europejskiej' trasy byla za mna. Motor spisal sie znakomicie, bylem zadowolony rowniez z tego jak moja skromna osoba zniosla te podroz, nawet biorac pod uwage meczacy dzien pierwszy.
Komentarze : 20
Świetny blog, super opisana przygoda. Wcześniej sobie tak nieśmialo rozmyślałem ze w sierpniu tego roku pojechać motocyklem do Polski i z powrotem. Po przeczytaniu tego wiem ze muszę to zrobic ! :) A może ktoś też planuje wyprawe pod koniec sierpnia motocyklem do Polski ?? Jak co to pisac na teddy.kain@o2.pl
Bardzo fajny blog :) czyta sie świetnie i ... chyba widzę swoje myśli :) ... jestem "nowy " jeżeli chodzi o motocykle i moim marzenie jest własnie taka "pzejazdzka" . Mam Kawasaki Versys 650 cc i zastanawiam sie czy taka pojemnosc jest wystarczająca na pokonanie traay do Polski w 2 dni . Proszę o porady i wskazówki, za które z góry dziękuje ...
Bart - faktycznie, potwierdzam Twoje spostrzezenia odnosnie stylu jazdy mieszkanców Wysp, niemniej wydaje mi sie, ze moze to byc spowodowane troszke innym niz w Polsce systemem szkolenia motocyklistów gdzie olbrzymia uwage przyklada sie do bezpieczenstwa na drodze tudziez gleboko zakorzenionej w umyslach 'tubylców' swiadomosci nagminnego wystepowania na drogach fotoradarów :)) Nota bene w ten weekend wybieram sie na taki ride-out z kilkoma jezdzcami z Advanced Motorcycle Training School, gdyz chce sie sprytnie wkrasc w ich laski i zaliczyc kurs na Advanced Rider :) Mam nadzieje, ze pogoda dopisze.
No no chłopaki niezła tutaj impreza się rozkręca. Ja w sumie osobiście nie zwiedzałem motocyklem Brytanii ale z przyjemnością bym to zrobił. Jak będziecie coś kombinować w tym roku to dawajcie znać. Ja chętnie się z wami zabiorę jeżeli będzie takowa opcja.
Nie mam z kim jeździć za bardzo,a jeżdżenie w te same ciągle miejsca jest już nudne.
Nie sądzicie że angole za spokojnie jeżdżą ? Miałem przyjemność się wybrać z kilkoma i jakoś nie mogłem spokojnie za nimi jechać, nie to że bym był agresywnym ulicznym wojownikiem, ale lubię czasami odkręcić.
Wracając do wycieczek ja to w wakacje na pewno Chorwacje odwiedzę, a jak już wrócę na swoje graty to gdzieś się wybiorę na północ lub południe wyspy... Jeszcze się zobaczy.. mnóstwo czasu przed nami
3mka chłopaki
Ooo tak...polnoc Szkocji jest cudna a Isle of Skye jeszcze piekniejsza. Bylem tam trzy lata temu samochodem i z pewnoscia jeszcze kiedys wybiore sie motocyklem. tylko trzeba trafic z pogoda, bo w tamtych rejonach lubi sobie popadac - zwlaszcza w gorach na zachodzie Szkocji. A Irlandia koniecznie - chodzi mi po glowie objechanie calej wyspy dookola :) Koniecznie daj znac jak juz bedziesz gotowy na taka wyprawe - pisze sie obydwiema rekami :)
Patrząc na pogodę to nawet wcześniej :-) Myślę, że już w marcu zaczną śmigać ludziska :-) A co do UK to na razie pozostanę w Polandii choć UK na motowycieczkę bardzo chętnie tylko trochę ogłady i doświadczenia nabiorę i Wyspy też mam w planach - od kiedy tam byłem za młodu pierwszy raz, chciałbym wrócić kiedyś na wysepkę Skye (a może nawet i samą północ Szkocji odwiedzę) :-) No i Irlandia też mnie pewnie kiedyś ponownie przyciągnie :-)
Beebas - jeszcze tylko ze dwa-trzy miesiace i zacznie sie sezon :) Albo wybierz sie do UK - tutaj sezon trwa przez caly rok :) Pozdrawiam.
Kaz - a nie lepiej kupic nawigacje na motor ? W sumie wyjdzie chyba mniej niz koszt paliwa dla samochodu jadacego przed Toba :) W tej chwili porzadny GPS motocyklowy (np. Garmin Zumo z europejskimi mapami ) mozna kupic w UK za jakies 340 funtow.
Bart - faktycznie przejazd przez Niemcy autostradami jest bardzo monotonny, nawet jesli leci sie w okolicach 200 km/h :) A co do wyjazdu w tym roku to raczej nie dam rady, natomiast w przyszlym prawdopodobnie tak. Ten rok przeznaczam na zbieranie funduszy na moje wymarzone BMW F800GS, na ktorym zamierzam odbyc jakas nie do konca jeszcze zaplanowana wyprawe :) Moze Krym, moze Rumunia, Bulgaria, Grecja, Chorwacja ? Zobaczy sie. Pozdrawiam .
ps. kółkach
co ta anglia robi z ludzmi.... :D
mega doswiadczenie ktorego sam chetnie bym zaznal, co wiecej sam planuje takowa podroz tyle ze z bratem jadacym w aucie na przodzie z nawigacja, co prawda byl bym bez zadnego bagazu ale znacznie wiecej by to wyszlo jezeli chodzi o finanse.
po przeczytaniu tego coraz bardziej mysle nad przejazdem tej trasy na 2 kulkach i czekam z niecierpliwoscia az nabede kolejny jednoslad ;)
pozdrawiam rodaka "biker'a" na obczyznie ;)
Hej!
Świetnie opisana przygoda. Dobrze wszystko zaplanowałeś.
Ja miałem okazje już kilka razy jeździć na trasie uk-pl motocyklem. Raz jechałem tak jak ty turystycznie, ale zazwyczaj chciałem mieć wszystko szybko za sobą.
Słuchaj, jak byś jechał w te wakacje do Polski motocyklem to daj znać, bo ja na pewno jakoś w lipcu będę jechał
P.S. Co do Niemiec to rewelka jest, tam tak można gnać i zmęczenia się nie czuje. Tylko trasa przez Niemcy zawsze była dla mnie koszmarem, taka niekończąca się opowieść.
Pozdrawiam
Bart
Apetyt rośnie w miarę jedzenia (albo jeżdżenia jak kto woli) - z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :-) Takie opowieści to miód na moje skołatane serce spowodowane niecierpliwością w oczekiwaniu na rozpoczęcie sezonu w Polsce :-)
Dołączam się do komentarzy - świetnie się czyta.
Muszę powiedzieć, że Wasze komentarze bardzo mnie motywują do dalszego pisania :) Już od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem opisania mojej motocyklowej przygody, nigdy jakoś nie było na to czasu do tej pory. Dziękuję za pozytywne opinie i pozdrawiam wszystkich miłośników dwóch kółek w Polsce oraz tych rozsianych po całej Europie :))
Jakże miło się czytało. Przede mną pierwsze podróże w nieznane. Już teraz, na samą myśl o nich, mam na pyszczku uśmiech od ucha do ucha... Tymczasem czekam na kolejne Twoje opowieści, które mam nadzieję pojawią się niebawem :)
Czekalem wlasnie na tego typu blogi;) Milo sie czyta. tak trzymaj:) powodzenia i lewa w gore.
No jeden z lepszych blogow jakie czytam ostatnio. Zazdroszcze takiej podrozy. Niestety moje moto nie jest stworzone do turystyki i czasem brakuje mi takich mega podrozy. Pozdrooo
Az sie milo czyta ;] Zazdroszcze takiej podrozy. Do zobaczenia gdzies na trasie ;D
LEWA
Bardzo fajnie się to wszystko czyta. Oby tak dalej ;]
Świetny blog ;)
Tak trzymać
Archiwum
Kategorie
- Emigranci (30)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)