22.08.2011 19:32

Londyn-Polska: Longer Way Round - dzien 2

Rano, po szybkim sniadaniu i zwinieciu wszystkich klamotów, wskoczylem ponownie na siodlo. Czekalo mnie tego dnia przeszlo 700 km do granicy niemiecko-czeskiej.

Trasa, wstepnie zaplanowana w ten sposób, by omijac autostrady, zostala jednak zmodyfikowana, gdy okazalo sie, ze aby przejechac zakladany odcinek, musialbym poswiecic na to okolo 12-tu godzin.

Zmiana polegala na skorzystaniu z dobrodziejstw niemieckich autostrad juz w okolicach Kaiserslautern, co pozwoliloby mi przybyc na drugi zaplanowany kemping w okolicach godziny 20-tej, a co za tym idzie uniknac rozstawiania namiotu po ciemku. Odcinek podzielilem na 3 czesci, tak by pierwsza i ostatnia przebiagaly ciekawszymi do jazdy trasami, natomiast srodkowa, wiodaca przez nudne, plaskie tereny, zeszla mi najszybciej. Jak postanowilem, tak zrobilem.

Wyjezdzajac z Luxemburga natrafilem po stronie niemieckiej na równie ciekawe, górskie drogi jak dnia pierwszego. Krete, wijace sie zjazdy i podjazdy, fantastyczna jakosc nawierzchni oraz bardzo dobre oznakowanie sprawiaja duza przyjemnosc z jazdy, pozwalajac skupic sie na niej samej, nie wymuszajac zbyt czestego zerkania na mape lub ekran GPS-a. Co by o Niemczech nie mówic, to jednak jakosc tamtejszych dróg jest niemal legendarna i niewiele jest krajów w Europie czy na swiecie, które moga sie pod tym wzgledem z Niemcami równac.

Po pierwszym, górzystym odcinku nadeszla kolej na szybki przejazd poludniowych Niemiec autostrada. Predkosci w przedziale 110-140 km/h nie sprawialy trudnosci objuczonej Hondzie a jedyna bolaczka, dajaca mi sie niezle we znaki bylo jej twarde jak stolek siodlo, sprawiajace, ze po przejechaniu okolo 400 km, zatrzymujac sie przez ten czas na dwa tankowania, mialem wrazenie, ze moj tylek zostal gdzies po drodze.

Powoli zaczynalo sie juz sciemniac, kiedy zjechalem z autostrady w zamierzonym miejscu, poczatkujac ostatni tego dnia odcinek trasy. Tutaj czekaly mnie juz niemieckie Sudety i kolejne piekne drogi. Dotarlem na kemping przed 20-ta, na godzine przed zmierzchem. Nie dane mi jednak bylo rozbic namiotu przed zapadnieciem ciemnosci. Okazalo sie bowiem, ze caly kemping jest polozony na bardzo kamienistym gruncie i wbicie gdziekolwiek sledzia graniczy z cudem. Namiot, ktorego rozlozenie w normalnych warunkach zabiera mi niecale 15 minut, udalo mi sie postawic po prawie 1,5 godziny ciezkiej walki, cala operacje konczac w kompletnych ciemnosciach, która musialem rozswietlac swiatlem latarki.

Namiot juz rozbity

Cóz - Google nie podaje rodzaju gruntu, na którym mieszcza sie kempingi, niemniej, jesli kiedys zechcecie udac sie na którys z nich w okolicach miejscowosci Grafenau, badzcie lepiej wyposazeni w przyczepe kempingowa lub zabierzcie ze soba kilof, bo inaczej mozecie spedzic pól dnia wbijajac sledzie w to zwirowisko :)

Dzisiejszy rezultat - 746 km, kolejny odcinek: Niemcy-Slowacja.

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Longer Way Round
[zdjęć: 22]

Tagi

600 (9), 650 (2), 2012 (2), Adventure (3), Bałkany (3), Bmw (16), cbf (10), CBF 600 (6), CBT (1), Czarnogóra (3), deauville (2), Europa (2), Francja (2), Gibraltar (1), GS (4), GSA (1), Hiszpania (7), honda (20), Honda CBF 600 (2), kemping (2), motocyklowa (15), niemcy (4), parking (2), podróze (3), Polska (2), Portugalia (8), R1200GS (3), R1200GSA (11), Turystyka (27), wyprawa (3)

Kategorie