28.01.2010 18:26
Jak to sie zaczelo...
W skrócie oznaczalo to dla mnie wydluzenie czasu dojazdu do pracy jak rowniez (a moze przede wszystkim) znaczne zwiekszenie kosztow owego dojazdu...
Rozwazalem rozne alternatywne srodki transportu, jednak po dluzszym zastanowieniu moj wybor byl prosty: kupuje skuter !!
Jako, ze z jednosladami mialem do czynienia jedynie od strony mojego roweru, moje poszukiwania odpowiedniego sprzetu rozpoczalem oczywiscie w internecie od roznego rodzaju forów motocyklowych, na których wylawialem informacje na interesujace mnie tematy. Wkótce, z glowa parujaca od pomyslów na odpowiedni do moich celów 'sprzet' rozpoczalem wedrówke po salonach sprzedazy. Moim zamiarem bylo kupienie skutera uzywanego, z w miare niewielkim przebiegiem jak rowniez z gwarancja od dealera. Pierwsze kroki skierowalem do dealera Hondy i wkrótce dosiadalem na próbe stojacych tam skuterów. Ktos moglby spytac: a dlaczego skuter ? Odpowiedz byla prosta - skuter z tej racji, ze moje wyobrazenie o jezdzie jednosladem bylo w owym czasie scisle powiazane z wrazeniami dostarczanymi przez jazde na rowerze (nigdy wczesniej nie dosiadalem dwóch kólek z silnikiem w charakterze kierowcy) i skuter wydawal mi sie najbezpieczniejszy, jako przedstawiciel rodziny motocyklowej, któremu do roweru bylo najblizej :) Druga sprawa byl fakt, ze (jak mozna zgadnac) nie posiadalem jeszcze prawa jazdy na jednoslady. W tamtym czasie nie myslalem nawet o zrobieniu prawka motocyklowego i rozwazalem jedynie zdanie tzw. egzaminu CBT, ktory uprawnial mnie do jazdy jednosladami o pojemnosci nie przekraczajacej 125 cc oraz mocy nie wiekszej niz 34 BHP. Trzecia sprawa byl dystans do mojego nowego miejsca pracy, ktory w przyblizeniu wynosil 35 km (w jedna strone), a który to dystans wydawal mi sie calkiem mozliwy do pokonywania codziennie na skuterze :)
Po wypróbowaniu kilku stojacych u dealera skuterów mój wzrok nieopacznie padl na stojaca w poblizu Honde XL Varadero 125 cc i w tym momencie skutery przestaly dla mnie istniec :) Baby-Varadero (jak tu o niej mówia) jest motorem, który na pierwszy rzut oka sprawia wrazenie, ze ma silnik o pojemnosci co najmniej 600 cc, poza tym jego wielkosc przypomina raczej prawdziwy motocykl a nie jedna z licznych i popularnych 125-tek dostepnych na rynku, ktore - co tu duzo mowic - wygladaja raczej mizernie. Cena owego cuda byla bardzo zblizona do ceny dosiadanych przeze mnie chwile wczesniej skuterów, co jeszcze bardziej zachecilo mnie, by rozwazyc te opcje. Jako, ze dlugie rozwazania i dywagacje nie sa moja silna strona, po okolo godzinie od wejscia do salonu bylem juz szczesliwym posiadaczem 3-letniej Hondy XL Varadero 125 cc - mojego pierwszego w zyciu motocykla !! :)
Okazalo sie jednak, ze nie moge go jeszcze w tej chwili odebrac, gdyz do odbioru potrzebne bylo ubezpieczenie a do wykupienia tegoz z kolei....prawo jazdy na motocykl lub rzeczone wczesniej CBT !! :) Coz bylo robic ? Zawinalem sie na piecie i obiecujac dealerowi calkiem jak Terminator : I'll be back, pognalem do domu aby wyszukac w internecie adres najblizszej szkoly jazdy, w ktorej moglbym moje CBT uzyskac. Po krotkich poszukiwaniach okazalo sie, ze takich szkól jest cale mnóstwo i po nastepnych kilkunastu minutach mialem juz zarezerwowane miejsce w jednej z nich na najblizszy weekend. Kurs CBT w Anglii sklada sie z kilku godzin teorii, okolo poltorej godziny na placu manewrowym, gdzie cwiczy sie ruszanie, zatrzymywanie oraz kreci ósemki oraz egzaminu praktycznego z instruktorem, przeprowadzanego w normalnym ruchu miejskim (ja na jednym skuterze, instruktor za mna na drugim, w uchu sluchawka od interkomu) :) Calosc kosztuje niecale 100 funtów i jesli posiada sie brytyjskie prawo jazdy na samochod, nie jest wymagane zdawanie teorii.
Po jednym dniu spedzonym na odswiezeniu sobie wiadomosci na temat jazdy jednosladem udalem sie do osrodka szkoleniowego. Dzien uplynal milo na poznawaniu teorii jazdy, wiadomosci na temat bezpieczenstwa jazdy oraz na zajeciach praktycznych i egzaminie. Krótko mówiac - po paru godzinach trzymalem w reku moj certyfikat CBT !! :) Bingo !! teraz tylko szybkie wykupienie ubezpieczenia przez internet, wydruk umowy i biegusiem po moj motor :)
Dealer byl niezmiernie zdumiony, ze udalo mi sie to wszystko tak szybko zalatwic i po podpisaniu kilku papierkow silnik Baby-Varadero mruczal juz radosnie miedzy moimi kolanami. Moja droga do domu (okolo 15km) to temat na calkiem inna opowiesc, powiem tylko, ze teraz, po dluzszym czasie spedzonym w siodle, zastanawiam sie jakim cudem w ogole do tego domu dojechalem, nie majac wyrobionych nawyków, jadac pojazdem, ktorego dosiadalem pierwszy raz w zyciu, w normalnym londynskim ruchu ulicznym :)
I tak zaczela sie moja przygoda z motocyklami....
O moich kolejnych motorach i podrózach juz wkrótce....
Komentarze : 10
Brawo! To ja się też pochwalę, że pierwsza moja jazda, odebranym od sprzedawcy motocyklu, po jednym dniu kursu na CBT, odbyła się z Birmingham do Newcastle upon Tyne. Było tego ponad 250 mil... dwa dni mi to zajęło ;). Pierwsza prawdziwa szkoła na motorze ;)
Na wiosne planuje rozpoczac kurs na prawko A - oczywiscie juz teraz zastanawiam sie nad wyborem pierwszej maszyny :) Wizualnie bardzo podoba mi sie male Varadero, plusem jest rowniez to ze miesci sie w budzecie :] Jedynie martwi mnie wysokosc siodla - mam "cale" 165 cm wzrostu... ale ponoc dzieki regulacji tylnego zawiasu da sie toto obnizyc.
Jak zachowuje sie silnik tego modelu? Czy mocno hamuje silnikiem? Innymi slowy - redugcja bez miedzygazu skonczy sie uslizkiem tylnego kola jak w wielu innych V-kach? :)
popieram, fajnie sie czyta, a zwlaszcza kiedy siedzi sie w tym samym kraju i identyczny powod jaki mialem ja skierowal Cie na dwu-slady :D
ja wybralem honde cbr 125 2005 :)
co prawda uczylem sie jezdzic na yamaha ybr 125 z czego tak mi sie bardzo spodobala + moja 0-wa wiedza o tych maszynach :D ze chcialem sobie owa maszyne nabyc. wybierajac zaczelem patrzec tylko na cene ktora z 400 funtow podeszla do 1150 ale nie zaluje bo gdy ja tylko zobaczylem odrazu sie zakochalem i stwierdzilem ze nie pojade do domu bez niej :D
pozdrawiam rodaka na obczyznie ;)
Bardzo fajnie się czyta :) Sam rozważałem Baby Varadero ale kupiłem lżejszą i mocniejszą Yamahe TDR 125. Obecnie przesiadka na TDM 850.
http://www.gunrox.com/?ref=lishin96 zobacz sobie ta fajna gre. zaloz konto zobacz choc troche. wg mnie jest super. nie chce spamowac, a ty jesli nie chcesz to nie sprawdzaj
Dobre :-) Pisz dalej - ciekawy jestem kolejnych wpisów :-)
Motórzysta...oczywiscie, ze Varadero przeszlo juz do historii :)) W mojej krótkiej karierze motórzysty przewinely sie juz cztery sprzety czyli:
- Varadero
- Honda Deauville 650
- BMW K1200S
oraz ostatni nabytek Honda CBF 600S, na której pomykam obecnie.
W niedalekiej przyszlosci widnieje plan zakupu powazniejszego motocykla enduro (lub turystyka enduro) i jakies dalsze wojaze na tymze. Nie zdecydowalem jeszcze co to bedzie ale pod uwage biore BMW F800GS, Suzuki VStrom lub Varadero w wersji 1000 cc :)
PS. ale po galerii widzę, że Varadero to juz historia ;)
Ekstra! Sam przyglądałem się Varadero 125 na pierwszy motocykl, ostatecznie zdecydowałem na Suzuki GS 500 ze względu na jednak lepsze osiągi. Wciąż jednak uważam że Varadero to piękny sprzęt (szczególnie czerwony :]); w Twojej sytuacji to świetny wybór!
Świetny wybór. Uczyłem się i zdawałem egzamin na tym motocyklu. Bardzo miło to wspominam. Jest niesamowicie wygodny.
Lewa w góre!
Archiwum
Kategorie
- Emigranci (30)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)